wtorek, 4 listopada 2014

Miotły i kikuty, czyli wstęp do apokalipsy.


Trudno o bardziej apokaliptyczny obraz...


Równie trudno nazwać te mordercze praktyki inaczej, niż zwykłym "wandalizmem".
Brak poszanowania dla przyrody, której jesteśmy częścią, przeraża, bo pokazuje, że człowiek nie ma żadnych hamulców. Zacznie destrukcję od flory - skończy na niewygodnym sąsiedzie...





Oto centrum Legionowa. Osiedle jakich dziesiątki tysięcy w całej Polsce. Bloki, przedzielone miłosiernie pasami zieleni, na których poprzednie pokolenia architektów krajobrazu, posadziły drzewa.
Miało być ładnie i pożytecznie. Było, dopóki w modę nie weszła rąbanka.
Dziś drzewo to wróg, którego trzeba niszczyć bezwzględnie. Pranie mózgu zaczyna działać: bo się zawali na blok, bo uszkodzi samochód, bo gałąź zabije dziecko, bo liście jesienią trzeba grabić.
Wierzymy w tę propagandę i dlatego, coraz bardziej niemrawo protestujemy. A może zwyczajnie, nie mamy już siły. W końcu ci, którzy tak doszczętnie niszczą zieleń, wykazują się stosownymi uprawnieniami.
I rżną bezkarnie - co roku, co dwa lata; nie odpuszczą, dopóki jakaś żałosna resztka, będzie wyciągać ku nam groteskowo zredukowany konar, z wydeptanego i upstrzonego psimi kupami trawnika.




Zawsze zadaję pytanie retoryczne: komu przeszkadzają drzewa przy tzw.: ślepych ścianach?



Widok, jak po wojnie. Odrażający, depresyjny. We mnie osobiście, budzi agresję. Potraktowałabym piłą rękę lub nogę takiego wykonawcy, w ramach profilaktyki... Żeby już więcej nie szkodził.







Dokumentacja pochodzi z wiosny b.r. Widać - cięcie ubiegłoroczne. Dziś, gdy opadły już liście, w większości okaleczonych przypadków, wygląda to równie żałośnie              

2 komentarze:

  1. Strasznie to wygląda.. szkoda drzew :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda też i ludzi, którzy muszą codziennie zmagać się z takim widokiem... Jeszcze teraz, gdy opadły liście.

    OdpowiedzUsuń