sobota, 28 maja 2022

Ogród Botaniczny Uniwersytetu Warszawskiego. Część 1

Miniony piątek był pierwszym i jedynym jak do tej pory gorącym dniem tego roku. Tym bardziej jestem z siebie dumna, że mimo zmęczenia, pojechałam po pracy do stolicy, by sycić zmysły iście rajską scenerią.











W Ogrodzie Botanicznym UW, usytuowanym tak blisko mieszkania mojej śp. Babci bywałam na różnych etapach życia - kilkakrotnie. Czy weekendy w sadzie pradziadka (moje najwcześniejsze wspomnienia), ciągłe wyprawy z Babcią do Łazinek i wspomniane do Ogrodu Botanicznego, uwrażliwiły mnie na piękno flory? Z pewnością. Zresztą miłość do wszelkiej roślinności noszę w genach 😉 Skutek? Epizod studiów ogrodniczych (blisko rok, nim dojrzałam do innych decyzji), 6-letnia wakacyjna praca na dorocznym kiermaszu roślin, towarzyszącym międzynarodowej wystawie, oraz prawie 11-letnia praca rekreacyjna na naszej działce.








Dziś nie mam już takich możliwości, dlatego prawdziwą sentymentalną podróżą w czasie, było dla mnie tamto późne, słoneczne popołudnie. Z zaskoczeniem odkryłam, że pamiętam praktycznie wszystkie nazwy, choć nie używałam ich już tyle lat…



W dzisiejszy, lodowaty dzień, zapraszam Was do Ogrodu Botanicznego na odstresowujący spacer.



Warto dodać, w tym roku bardzo piękne nasadzenia pojawiły się na Pl. Na Rozdrożu, prawie po sąsiedzku Ogrodu Botanicznego UW:




czwartek, 17 lutego 2022

Po co Człowiekowi KOT?

W Dniu Kota, chyba warto zadać sobie to pytanie… Te kilkukilogramowe drapieżniki od czasu Starożytnego Egiptu, podbiły serca jednostki ludzkiej. Kochali je faraonowie, królowie, osobistości świata szeroko pojętej kultury i polityki (przy okazji zareklamuję, choć nikt mi za to nie zapłaci – książkę pt.” SŁAWNE KOTY i ich ludzie” autorstwa Heike Reinecke oraz Andreasa Schliepera), a także MY, zwykli dwunożni mieszkańcy Ziemi.

Dane wyłaniające się z badań opisujących 2020r. mogą znokautować wrogów mruczących istot.

W Polsce jest aż 6 800 000 kotów. Mimo że ich popularność rośnie, w naszej części Europy wciąż przeważają posiadacze szczekających przyjaciół człowieka.

Tym bardziej robi się smutno, gdy czytamy artykuły ultra-lewicowych ekologów: że koty wymordowały 33 gatunki innych zwierząt i podobnie jak psy jedzą zbyt dużo mięsa, puszczając przy tym hmmm…. trujące Ziemię bąki.  


Kolejne interpretacje są jeszcze bardziej żałosne. Karmy dla kotów sprzedajemy w plastikowych opakowaniach…  Baaaa, no przecież to jest totalna egzotyka. Plastik, żywność… szukać z latarką.

Oczywiście w tym uzależnionym od kapitału świecie, nikomu nie odbieram prawa do „własnych” wniosków. Dziwi jednak, że pochodzą one z ust ludzi, którzy sympatyzują z dzikami w miastach, czy walką o powiększenie populacji lwów, wilków, niedźwiedzi…

Abstrahując od polityki, powracam do pytania: Po co człowiekowi KOT?

Po pierwsze – do kochania! 😊  W rzeczywistości, w której ludzie coraz częściej nie potrafią ze sobą rozmawiać, nie wspominając już o nawiązywaniu trwałych relacji – kot/pies – może podarować nam bezinteresowną miłość.

A, że w przypływie złego humoru, lulnie do kapci, zeżre ukochaną trzykrotkę, z ciekawości zwiedzając regał niczym Tatry, zepchnie łapką 100-letnią filiżankę po babuni, albo z suszącej się parasolki zrobi sobie legowisko, lub plac zabaw: WYBACZMY!    




W końcu, gdy będzie nas bolał zmęczony codziennym stresem kręgosłup; brzuch nafaszerowany śmieciem spożywczym; kiedy rozpłaczemy się nagle po telefonicznej rozmowie – kot/pies, przybiegną (na swych mniejszych od ludzkich nogach) jako pierwsi. Dotkną wilgotnym nosem, poliżą, musną łebkiem lub uchem…

sobota, 29 stycznia 2022

Przyrodnicze zdziwienia 2021. Miejsce 3. Padalec

Styczeń się kończy, a ja wciąż nie zrobiłam podsumowania ubiegłego roku, które tak bardzo sobie obiecywałam. Wynika to z braku czasu, ogólnego zmęczenia i znikomej aktywności na blogach. Dopiero dziś chwytam wolną chwilę i cień motywacji. 

Zaczynamy...

To był czerwiec. Jeden z nielicznych, gorących dni. Wymarzone okoliczności na spacer do lasu. Lecz nie użyłam wiele. Kilkanaście kroków od szlabanu, na środku piaszczystej drogi pożarowej ujrzałam mojego ulubionego gada. Ilekroć spotykam padalca zwyczajnego, zawsze budzi we mnie czułość. Pod warunkiem, że jest żywy. Nader często widuję osobniki rozjechane na drodze, a czasem też po prostu zabite w środku lasu. Niektórzy ludzie nadal mylą go ze żmiją, choć to całkiem inne zwierzęta.  

Ten padalec również pierwotnie wyglądał jak martwy. Pomyślałam, że to kolejna ofiara przemocy, lub nieuwagi dwunożnego spacerowicza. W przeciwieństwie do innych jaszczurek, beznogie do zbyt szybkich nie należą, więc można rozdeptać je zupełnie niechcący.

Lecz gdy nachyliłam się nad stworzonkiem - padalec zdecydował się "ożyć", co wcale nie oznaczało, że podjął ucieczkę. 

Wprost przeciwnie. To jeszcze jedna jaszczurka, która z ciekawością, jeśli nie ufnością przyglądała się mnie i mojemu aparatowi. A ja jej, gdyż dostrzegłam nieduże uszkodzenia na ogonie. Wyglądały nie tyle na zadane przez Człowieka, co przez inne zwierzę.


Ja i śmiały padalec mogliśmy czarować siebie wzrokiem jeszcze długo. 

Niestety - obserwował nas ktoś inny. A z dużą dozą prawdopodobieństwa, najbardziej interesował go mój aparat. Ubrany na ciemno facet o ponurej (by nie powiedzieć: gangsterskiej) aparycji w końcu zaczął się do nas zbliżać. Już nie z jaszczurką, ale z nim rozpoczęłam pojedynek na wzrok. "Czekaj, dziadu - powiedziałam w myśli - zaraz sypnę ci piachem po ślepiach". Minął mnie na moment odwracając głowę, ale po kilku krokach zawrócił. Chyba chciał się przekonać, że dalej drogą nie idzie żaden spacerowicz z psem. 

Jaszczurce jako pierwszej puściły nerwy. Nagle okazało się, że jest nie tylko sprawna, ale i szybka. Pomknęła po piachu w mech i szyszki. 

Ja zerwałam się jako druga wrzucając jednym ruchem aparat do torby. Facet zastygł w pół kroku. 

Spotkałam go w lesie raz jeszcze. Typa, nie padalca. Jego zachowanie znów odbiegało od neutralnego. Szczęśliwie naszą drogę przecięli znajomi spacerowicze. Też z aparatem. Wspólnie ponarzekaliśmy na plagę wycinek. Osobnik ekspresowo pomaszerował w kierunku wyjścia... Uff! 

CO WARTO wiedzieć o PADALCU? 

Liczy max. 50 cm, a więc jest dużo mniejszy od jadowitych gadów. W 2014r. został objęty częściową ochroną gatunkową. Pożera m.in. nagie ślimaki, które są prawdziwą zmorą działkowców i ogrodników. Należy go zatem traktować jak naszego sojusznika, a nie wroga.