sobota, 17 kwietnia 2021

Wiosna: Rżnięcie czas zacząć - trzeba zasilić kominki!!/Rusałka żałobnik - najbardziej płochliwy polski motyl

W przeciwieństwie do obecnego, ubiegłoroczny kwiecień był słoneczny i bardzo ciepły. Wielu z nas spędziło go jednak w domowej kwarantannie, a niemal każdy - w panicznym przerażeniu, robiąc rachunek sumienia. W tym roku politycy zmądrzeli choć na tyle, że już nie zakazują nam wstępu do lasu, który nie wiedzieć czemu został potraktowany jako siedlisko zarazy... Ale o decyzjach Władców bezpieczniej nie dyskutować ;-)  Nie tylko na blogu. 


Niestety. Wraz z uwolnieniem lasów, w plener wylegli też drwale. I to bardzo licznie. Lasy Państwowe na potęgę nadrabiają finansowe zaległości ;-( O, ironio - znowu mamy wiosenny zakaz spacerów, co odkryłam ponad 3 tygodnie temu. 







Szczerze mówiąc nie byłam zdziwiona, bo piły już od pewnego czasu dudniły mi od rana za oknem. Aż się bałam odwiedzić moje ulubione miejsca...  

(tzw. "dekielek" na obiektyw włożony pomiędzy pnie pokazuje średnicę ściętych roślin; myślę, że były dużo starsze od swoich oprawców) 

Gdy wreszcie ciepły, wolny dzień pozwolił mi na wędrówkę, pośród poszatkowanych drzew spotkałam rzadkiego motyla. 

RUSAŁKA ŻAŁOBNIK to jeden z najpiękniejszych polskich motyli dziennych. I jeden z najbardziej płochliwych o czym się przekonałam obserwując go z różnych stron. 

W promieniach marcowego słońca, drzemał dostojnie z rozłożonymi skrzydłami niczym F16 na płytach lotniska

Ale wystarczyło tylko bym podeszła ciut bliżej, już mogłam pomachać mu ręką na pożegnanie... 

Zwykle spotykamy pojedyncze egzemplarze tego uroczego stworzenia. Dla mnie to motyl wczesnego dzieciństwa. Wielokrotnie widywałyśmy go z Mamą w sadzie mojego Pradziadka. Nic dziwnego: podstawę jego jadłospisu stanowią fermentujące owoce i soki wyciekające z uszkodzonych drzew. Ponad 3 dekady temu, nie tylko ten owad był dużo częstszym gościem w woj. mazowieckim...

Motyle te mogą żyć praktycznie rok: od lipca, do czerwca. Podobno osobniki spotykane wiosną po przezimowaniu mają znacznie mniej efektowne barwy. Nie mogłam tego powiedzieć o rusałce sfotografowanej tamtego dnia gdy na moment ucichły piły. Owad miał wzorcowo intensywne kolory i doskonały refleks. W końcu zgubiłam go z oczu pośród zeszłorocznych liści i szczątków tego co niedawno było wielometrowymi zdrowymi brzozami, sosnami, świerkami...

50% drzew wycinanych w krajach Unii Europejskiej przeznacza się na cele energetyczne... 

Im więcej wciąż modnego ogrzewania kominkowego, tym mniej naszych ulubionych zakątków leśnych. A las, jak wiadomo - rośnie baaaardzo długo...Pomyślmy o tym, zanim zdecydujemy się na ten rodzaj ogrzewania. W XXI w. mamy możliwości alternatywne. 

poniedziałek, 5 kwietnia 2021

Koci śmigus dyngus

Kto powiedział, że koty boją się wody? Nie badałam jak powstała ta obiegowa opinia, ale większość z nas w nią wierzy. A przecież np. koty syjamskie, czy tureckie vany nie dość, że wodę lubią, to jeszcze są całkiem dobrymi pływakami. 

Ok, nie dotyczy to RecyDywy w typie wspomnianego vana, która faktycznie jest sucholubna, ale... jako kociak wpadła do wanny. 

Zdecydowana większość moich ogoniastych lubi się moczyć. Np. Nadzieja żąda zawsze otwarcia loggi, gdy pada deszcz i z ekstazą wystawia sierść na krople, a Północ nie dość, że kocha przesiadywać w wannie, to jeszcze obgryza wszystkie krany, traktując je jak prywatne poidło, choć misek pełnych wody jest u nas w każdym pomieszczeniu dostatek. 

Tak więc dziś rano postanowiłam zobaczyć, komu spodoba się nasza polska zabawa...

Zdecydowania nie podłapały jej Dywa, Belzebub i Hołota, której nie udało się nawet uchwycić w kadrze.  


O dziwo, z dystansem do moczenia futra podeszła Nadzieja: 


Ojej, znowu będziesz lać? Ratunku!


Za to Żywijka, Czarnobyl i Północ (zwłaszcza ci ostatni) nie chcieli skończyć igraszek ;-)



(z lewej: Czarnobyl)






No, dawaj tę wodę? Na co czekasz? 
(Czarnobyl powyżej, Północ - poniżej)



Cóż... Śmigus dyngus podobnie jak i wysyłanie kart ze świątecznymi życzeniami, kwiaty wręczane w dniu imienin, czy bale karnawałowe, jest kolejną tradycją, która odchodzi do przysłowiowego lamusa. Kontynuują ją praktycznie jeszcze tylko dzieci. 

Oczywiście nie tęsknię za tymi latami w których człowiek bał się wyjść z domu w Lany Poniedziałek, by jakiś wątpliwy dowcipniś nie potraktował go kubłem wody wprost z okna, ale szkoda, że ze skrajności wpadamy w skrajność, a wszelkie święta coraz mniej różnią się od dni codziennych...