wtorek, 10 stycznia 2017

Jest dylemat…


Listopadowe, sobotnie popołudnie. Słońce szybko znika za drzewami. Las wypełnia szarość. A jednak kilka metrów przed szlabanem, u wylotu drogi pożarowej coś bieli się niepokojąco pośród mchu i igliwia. Papiery, czy torby foliowe? Nie. To kupka martwych gołębi…
Wysłałam ostatni tekst i z ulgą wyłączyłam komputer. Koniec pracy! Wyjrzałam za okno i skonstatowałam, że jest jeszcze dość widno na spacer po lesie. Celowo wyjęłam z torby aparat fotograficzny. Chciałam zwyczajnie odpocząć bez poczucia, że jestem w stanie ciągłej gotowości, oczekiwania. Bo niby co może się wydarzyć podczas krótkiego marszu dla rozprostowania kości?  
Makabryczny widok sprawił, że zastygłam - czegoś podobnego nie widziałam nigdy wcześniej. Sześć białych gołębi, w tym jeden z czarnym deseniem na skrzydłach i jeden z brązowym, leżało na stosie w niewielkim zagłębieniu terenu. Ptaki pozbawiono głów. Te rzucono obok okaleczonych ciał. Krew ledwo zakrzepła. Prawdziwa rzeź niewiniątek… Wystukałam w komórce numer do Straży Miejskiej. Opisałam zdarzenie, podałam adres najbliższego budynku i po krótkim westchnieniu… usłyszałam, że mogę zgłosić to na Policję, bo Straż Miejska nie prowadzi dochodzeń. O ile to możliwe, skamieniałam jeszcze bardziej. Po pierwsze, dlaczego to ja mam dokonać zgłoszenia? Czemu nie zrobi tego automatycznie Straż Miejska? A po drugie, przypomniałam sobie perypetie moich przyjaciół – świadków różnych zdarzeń. Policja wzywała ich kilkakrotnie w celu składania zeznań, zajmując czas i powodując mimowolny stres. Czy mam siłę przechodzić przez podobne doświadczenia?       
Ogarnęła mnie fala bezsilności. Przy okazji uświadomiłam sobie też, jak niewiele wiem, na temat zachowania się wobec podobnych zdarzeń i jak bardzo potrzebna jest szersza edukacja społeczeństwa.
 Noc zapadała szybko, a wraz z nią narastała moja niechęć do dzwonienia na Policję. Lecz konflikt sumienia powodował dyskomfort, choć przecież nie ja zabiłam i nie ja w letni sposób zareagowałam na zgłoszenie. A jednak, czułam się w jakiś sposób winna. Rano, w tym samym miejscu, leżało już tylko kilka białych piórek. Chciałoby się powiedzieć: zniknął dowód rzeczowy, nie ma dylematu.   


 Tekst ukazał się w bieżącym numerze miesięcznika "Przyroda Polska", Nr 1 Styczeń 2017 (944), dodatek Biuletyn eko-edukacyjny.