czwartek, 7 stycznia 2016

Świat MADE IN CHINA


Co nas tam gna? Większy wybór towarów, czy niższe ceny? Co sobotę mkniemy po zakupy na miejskie targowisko lub do jednej z wielu świątyń konsumpcji:  ulubionego supermarketu.

I ja tu nie jestem wyjątkiem. Lubię wybierać, przebierać, a jeszcze bardziej… oszczędzać. Cieszy mnie towar świeży i nadzieja promocji. Zaś prawdziwą wisienką na przysłowiowym torcie jest rodzimy produkt i po ten sięgam, ilekroć mogę. W przypadku warzyw, czy owoców, rzadko zdarza mi się natrafić na dziwoląga w postaci chińskich truskawek, czosnku lub pestek z dyni – wiadomo przecież, że w kraju rolniczym sztuką z wyższej półki jest uprawa powyższego! Lecz artykuły przemysłowe, wyboru wielkiego nie pozostawiają. I tak, pewnego dnia, zamarzył mi się klasyczny czajnik. Taki z gwizdkiem, jaki pamiętam z dzieciństwa, sprzed wygodnej ery czajników elektrycznych. Z poświęceniem obeszłam wszystkie legionowskie supermarkety, tylko po to, by wszędzie znaleźć jeden jedyny rodzaj. To przypomniało mi dla odmiany dzieciństwo najwcześniejsze, gdy słowo „wybór” brzmiało niemal jak „abrakadabra”. Ja też miałam alternatywę: kupić chińskie badziewie z cienkiej blaszki, albo gotować wodę w garnku. Zaryzykowałam więc zakup, któremu po miesiącu odpadło ucho. Jego następca, różniący się zaledwie kolorem gwizdka, służył mi o cały miesiąc dłużej. Ale i odszedł bardziej spektakularnie - zgubił dno, robiąc tym samym staw z kuchni. Konkurować z owym bublem, mogły tylko chińskie kapcie nabyte okazyjnie na targowisku. Zafarbowanych na niebiesko stóp, długo nie mogłam odmyć, choć pomagałam sobie chińską szczoteczką. O koszulce, która po pierwszym praniu nadawała się wyłącznie na legowisko dla kota, nie ma co wspominać, wszak to współczesny standard. W ten nieplanowany sposób, wciąż produkuję worki odpadów niedługo po zakupie. A sprzedawcy zawsze mają jedną odpowiedź. Biorą to, co znajdą w hurtowniach i na co jest zbyt. Nie zastanawiają się, że klient kupi wyłącznie towar, który oni sprowadzą. Sam sobie przecież nie wyprodukuje, choć pewnie by to zrobił, gdyby tylko mógł.