środa, 24 sierpnia 2016

Najbezpieczniej pod niebem


To, że dawno nie pisałam nic o śmieciach, nie oznacza wcale zmian w ludzkich obyczajach praktykowanych na łonie Natury... Choćby się chciało inaczej, człowiek nadal zaśmieca otoczenie. Bezrefleksyjnie, nieumyślnie, kierowany brakiem wyobraźni, ale też bezczelnie, bezkarnie i... całkiem celowo. Wraz ze wzrostem konsumpcji, nie tylko słodyczy pakowanych w kolorowe folie, które tak długo rozkładają się w środowisku, ale alkoholu w butelkach i puszkach, przybywa śmieci wszędzie tam, gdzie przejdzie, gdzie przysiądzie człowiek. I jeśli natykam się na flaszki postawione w równym szeregu pod drzewem, czy murem, to pół biedy. Łatwo je zebrać, jeszcze łatwiej ominąć. Gorzej, gdy przychodzi mi uskuteczniać niebezpieczny spacer, niczym po polu minowym pośród setek szklanych odłamków. Bo choć w słońcu lśnią na podobieństwo klejnotów, potrafią przebić podeszwę buta zarówno następnego śmieciarza, który ich nie zauważy, jak i łapę naszego psa cieszącego się swobodnym spacerem.
Tak wygląda wejście na łąki w Jabłonnie.




Za nim, jakże złudna zieleń, kryjąca nie tylko potłuczone szkło, ale śmieci każdego gabarytu i proweniencji.



Nie skaleczą się z pewnością tylko siedzące na drutach synogarlice.

niedziela, 7 sierpnia 2016

ŚWIADOMĄ KUCHNIĄ W RAKA


Wzrostu liczby zachorowań na raka, nie można interpretować wyłącznie, jako efektu starzenia się populacji. Od 1970 r. szczególnie silnie wzrasta m.in.: częstotliwość występowania chorób nowotworowych wśród dzieci i młodzieży.
                                  
                                                           Wygrane lata
Choć istnieją rodzaje raka, które atakują nas coraz rzadziej, ogólna tendencja zapadalności na nowotwory ma już rozmach epidemii. W USA, w okresie od 1975 do 1994 r. częstotliwość występowania raka wśród kobiet poniżej czterdziestego piątego roku życia wzrastała o 1,6% rocznie, a wśród mężczyzn 1,8%. W niektórych krajach europejskich, zachorowalność na nowotwory wzrosła o 60% w ciągu ostatnich 20. lat.
W zaistniałej sytuacji ochrona naszych organizmów przed toksynami, zarówno wtedy gdy jesteśmy zdrowi, jak również w czasie, gdy choroba nas dotknęła, powinna stać się priorytetem. Dziś coraz więcej specjalistów z kręgów medycyny i pokrewnych nauk, nie jest w stanie bagatelizować spostrzeżenia, że substancje toksyczne występujące w środowisku i naszej kuchni, odgrywają rolę w powstawaniu komórek rakowych w organizmie, a następnie ich przekształcaniu się w guzy o charakterze złośliwym.
Każdy pacjent, u którego wykryto raka pragnie wiedzieć, czy mógł mu zapobiec i co musi zrobić, żeby utrudnić chorobie jej powrót, a być może całkowicie go wyeliminować. Nadal nie istnieje cudowny specyfik, ale bez wątpienia świadomą kuchnią, można sobie pomóc.
Kilka lat temu, w moim najbliższym otoczeniu nie było miesiąca, w którym nie dowiadywałabym się o chorobie kogoś z kręgu przyjaciół i znajomych. Gaśli ludzie w różnym wieku, trudno więc było nie odnieść wrażenia, że rak choć nieproszony, pojawia się coraz częściej. Gdy ostatecznie choroba z bezwzględnym rozmachem wkroczyła również do mojego domu, szef przysłał nam książkę pt.: „Antyrak. Nowy styl życia”. Autor David Servan – Schreiber, był lekarzem neuropsychiatrą, profesorem psychiatrii klinicznej. Jako 31 – latek, dowiedział się, że zachorował na… guza mózgu. Przeszedł 2 operacje i według rokowań miał żyć maksimum 6 lat. Stosując zasady żywieniowe zawarte w swojej publikacji, przeżył 20 lat. Zmarł 13 miesięcy po wykryciu nawrotu choroby. Z jego doświadczeń zrodziła się niezmiernie ważna publikacja, prezentująca nową koncepcję walki z nowotworami, łączącą tradycyjne terapie z odpowiednio dobranymi dietami. W sumie doktor będący jednocześnie pacjentem, wydał 3 książki.  

Słodka droga do choroby
Niestety nie można stwierdzić z całą pewnością, że jakiś element naszego stylu życia, czy wykonywanego zawodu, prowadzi do powstania konkretnej odmiany raka. Ale to, co nie podlega dyskusji to fakt, że od lat czterdziestych XX wieku, obserwujemy systematyczny wzrost zachorowań na nowotwory. Zrozumiemy ten proces, gdy przyjrzymy się zmianom, które zaszły w krajach zachodnich po II wojnie światowej.
Po pierwsze: w naszej diecie zwiększyła się ilość oczyszczonego cukru. A przecież ludzkie geny rozwijały się w środowisku, w którym rocznie na osobę przypadały maksymalnie 2 kg cukru na miodzie. W 1820r, było to 5 kg, za to w roku 2000 aż 70 kg!  
Po drugie: nastąpiły znaczne zmiany w uprawie roślin i hodowli zwierząt, które przekształciły skład chemiczny konsumowanej przez nas żywności.
Po trzecie: mamy bezpośredni kontakt z ogromną liczbą produktów chemicznych, które nie istniały przed 1940 rokiem.
Niemiecki biolog Otto Heinrich Warburg zdobył Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny za odkrycie, że metabolizm guzów złośliwych jest w dużej mierze uzależniony od spożycia glukozy (czyli odmiany strawionego cukru w organizmie).
Inną plagą dietetyczną menu mieszkańców krajów rozwiniętych, zapoczątkowaną w II poł. XX w. stał się uzyskiwany z kukurydzy syrop z dużą ilością fruktozy (czyli cukru owocowego). Syrop glukozowo – fruktozowy jest wszechobecny w m.in.: gotowych sokach, dżemach, jogurtach owocowych. Nie poddający się działaniu insuliny, staje się toksyczny. Wiele prowadzonych od lat badań wskazuje na to, że rozwój epidemii raka, związany jest z eksplozją spożycia cukru, a mimo tego możemy go znaleźć w znacznej większości produktów, które codzienne wkładamy do sklepowych koszyków.

                                               Konieczna korekta
56% spożywanych przez nas kalorii pochodzi z 3-ech źródeł, które nie istniały w czasach, gdy tworzyły się ludzkie geny. Wspomnianego już oczyszczonego cukru; białej mąki (biały chleb, makarony, biały ryż, itp.); olejów roślinnych (sojowego, słonecznikowego, kukurydzianego, tłuszczów nienasyconych). Źródła te nie zawierają żadnych białek, witamin, minerałów ani kwasów tłuszczowych z rodziny omega-3 niezbędnych do funkcjonowania organizmu człowieka. Za to w sposób bezpośredni, przyczyniają się do rozwoju raka. We wszystkich medycznych publikacjach, zarówno tych dotyczących profilaktyki antynowotworowej, jak i tych skierowanych do osób po operacjach onkologicznych znajdziemy tę samą uniwersalną wskazówkę, mówiącą o znacznym ograniczeniu spożycia cukru i białej mąki. W trakcie choroby lub po niej, należy zrezygnować z żywności przetworzonej, doprawionej glutaminianem sodu (E – 621) i kwaskiem cytrynowym (E – 330). Osobom, które jeszcze nie zachorowały, taka korekta jadłospisu też wyjdzie na zdrowie, choć świadome zakupy w supermarkecie będą nas kosztowały znacznie więcej czasu.   

Smutną prawdą jest to, że nie każdy lekarz onkolog, daje chorym żywieniowe wskazówki. A nawet jeśli już to zrobi, my sami mamy duży problem z wprowadzaniem zmian. Nie tylko w tak elementarną dziedzinę, jak nasz codzienny jadłospis... 

(tekst napisany na zamówienie Gazety Polskiej Codziennie, nr z dn.: 02. 08 2016)