środa, 2 czerwca 2021

Zielone Hospicjum - część 1

Minął ten czas, że z entuzjazmem podchodziłam do wszystkich ekologicznych wymuszeń stosowanych na przeciętnym obywatelu. Dziś z uwagą analizuję narzucane nam rozwiązania. I wyłaniające się z nich niejednokrotnie - niekonsekwencje. 

Weźmy pod przysłowiową lupę np. sadzonki kwiatów sprzedawane w supermarketach. By wyhodować jedną, potrzebne są dziesiątki jeśli nie setki litrów wody. Nie wspominając już o: energii, (bo przecież rzadko są podlewane ręcznie), a także czasie i wysiłkowi hodowców/pracowników, którzy zajmują się produkcją takiej rośliny. I wreszcie trafia ona do sklepu wielkopowierzchniowego. Tego samego, który w myśl ochrony Ziemi nie pozwoli nam zapakować 1 cebuli w cienką, plastikową torebkę, za to chętnie sprzedaje sery czy wędliny w grubej folii. Ale przemilczmy to w tym poście. 

Tajemnicą poliszynela jest fakt, że bardzo często im bogatsza sieć, tym mniej płaci pracownikom i więcej od nich wymaga. Trudno się więc dziwić, że rośliny stojące na wózkach i paletach, nie raz i tydzień nie widzą wody. 

Nazajutrz...


2 miesiące później...





A gdy już ktoś dostrzeże, że wszystkie zwiędły wtedy bardzo szczodrze próbuje naprawić zaniedbanie. W efekcie tego zamiast pomóc roślinie, nieumyślnie przyspiesza jej zgon. Kierownikowi sklepu nie pozostaje już nic innego, jak próba sprzedaży tych zielonych zwłok za symboliczną kwotę. Doświadczonemu ogrodnikowi łatwo ocenić, które z zamęczonych sadzonek jeszcze rokują, dlatego ja już kolejny rok "odchuchałam" wiele takich roślinnych bytów. 





Lecz większość osób omija szerokim łukiem to zielone hospicjum...



Sadzonki lądują więc na kompoście, a wraz z nimi zmarnowane zostają litry naszego ziemskiego bogactwa. Pomyślmy o tym i... reagujmy.     

5 komentarzy:

  1. Widząc takie sadzonki, pomyślałabym, że są nie do uratowania. Tym bardziej biję Ci ukłony za efekt, który uzyskałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, IHime. Wzruszające jest to, co napisałaś.
      Mama nauczyła mnie ratowania takich zielonych stworów spisanych na straty (i nie tylko tego) ale 7 lat sezonowej pracy na kiermaszach ogrodniczych - też zrobiło swoje :-)

      Usuń
  2. Pięknie napisane... pięknie dałaś nowe życie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo Ci dziękuję za ciepłe słowa :-) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Ci Agnieszko. Przyroda zawsze jest poezją... :-)

    OdpowiedzUsuń