piątek, 18 grudnia 2020

UWAGA na nieuczciwych sprzedawców choinek!

Od lat nie możemy się zdecydować, która choinka jest najbardziej ekologiczna... W tym drażliwym, zielonym temacie, istnieją 3 zasadnicze szkoły:

1. Cięta (tzw. żywa)

ZA: nie rozkłada się kilkaset lat w środowisku naturalnym; można ją bezpiecznie zutylizować oddając np. do Ogrodu Zoologicznego

PRZECIW: wycinamy liczące wiele lat zdrowe drzewa, a dosłownie rzecz ujmując - zabijamy je

2. Sztuczna   

ZA: kupujemy jedną na całe życie, a przynajmniej raz na kilkadziesiąt lat; egzemplarz w dobrym stanie możemy przekazać innym

PRZECIW: rozkłada się kilkaset lat

3. Żywa - w doniczce

ZA: po sezonie możemy wystawić ją na balkon, taras, lub wysadzić w ogrodzie, przed blokiem, czy innym miejscu, wybranym do tego celu 

PRZECIW: jeśli jest wycięta ze zbyt małą bryłą korzeniową, mimo wody i ziemi - uschnie  

Choć od 20 lat mam sztuczne choinki (najstarsza liczy ponad dwie dekady), w ubiegłym roku postanowiłam przypomnieć sobie atmosferę dzieciństwa i kupiłam żywą. Oczywiście w donicy, bowiem z przyczyn etycznych, ale też ekonomicznych, nie mogłabym się zdecydować na drzewko cięte. Uznałam, że gdy zakręcę grzejnik, żywa postoi dłużej, a później wyniosę ją do loggi, by ostatecznie zasadzić choinkę przed blokiem. Z wielkim fizycznym poświeceniem, wtachałam rozłożystą zieloność na pierwsze piętro. I zrobiłam wszystko tak, jak planowałam...



Jak wielkie było moje zdziwienie gdy już w Sylwesta, choinka jakby poszarzała. A jeszcze przed Świętem Trzech Króli, była suchusieńka jak pieprz! Coś takiego nigdy nam się nie zdarzyło, gdy kupowałyśmy cięte choinki, choć nikt w starym mieszkaniu nie zakręcał grzejnika. Zapewne, byłoby to jego ostatnie zakręcenie ;-) 


Ponieważ z tamtego pokoju bardzo rzadko korzystam, drapak stał długo. Postanowiłam odzyskać solidną plastikową donicę na tuję. 

I gdy wreszcie zdecydowałam się rozprawić z tą smętną resztką próby odgrzania sentymentów - rozwiązałam zagadkę. Popatrzcie:

Choinka w ogóle nie mała bryły korzeniowej. Praktycznie była górą większego świerku, wciśniętego wraz z gałęziami do donicy i uwaga - zalanego cementem wymieszanym z ziemią!!! Teraz już rozumiem, czemu tak ciężko wnosiło mi się to na górę. 7 lat pracy na kiermaszach ogrodniczych, dało mi wyobrażenie o tym, ile powinna ważyć plastikowa doniczka tej wielkości wypełniona ziemią, wraz z drzewem :-( Tu coś wyraźnie było nie tak... 

Dopiero po mozolnym wyskrobywaniu tej niby-ziemi z pomocą małej, metalowej łopatki i wlewaniu w powstały dołek wody, mogłam zacząć po centymetrze wyciąganie suchego drzewa. Powiecie: "upór godny lepszej sprawy". Zapewne, ale tego wiosennego dnia, podczas pierwszej, tzw.: "narodowej kwarantanny", miałam duuużo czasu. Poza tym mam paskudny, nieustępliwy charakter ;-)

Na zakończenie tej ciężkiej fizycznej pracy, czekała mnie jeszcze jedna niespodzianka, pokazująca, czemu szkieletu nie dało się wyciągnąć wprawnym ruchem. Do pnia, była przybita deska i wciśnięta na dół donicy!


Tyle pracy zadał sobie CZŁOWIEK, który postanowił oszukać klienta, pragnącego dokonać ekologicznego zakupu! 

Dlatego Moi Kochani, przede wszystkim oglądajcie ziemię, w której znajduje się drzewo i patrzcie na obwód pnia. Jeśli naprawdę chcecie oddać choinkę środowisku, kupujcie małe egzemplarze. I pytajcie wprost sprzedawców, czy nie spreparowali ekologicznego drzewka. Jeśli zorientują się, że patrzymy im na ręce, nie będą tak śmiało oszukiwać. A ja? Cóż. W tym roku znowu postawię moje sztuczne choinki z nadzieją, że posłużą mi jeszcze wiele, wiele lat...   

1 komentarz: