środa, 30 września 2020

Maleńki dinozaur - czyli licząca 3,5 cm jesienna jaszczurka

Po zimnej wiośnie i kapryśnym lecie, jesień odrabia straty. Oczywiście, że nie jest to ten sam rodzaj ciepła, co np. w czerwcu i lipcu, ale nie ma co narzekać. 2-3 zimne dni i 5-6 gorących, słonecznych. Przynajmniej tak było u nas do tej pory... 

Nic dziwnego, że po suchym sierpniu, znów sypnęło grzybami, a na świat przyszły nowe pokolenia: kleszczy (wrrrr...) i jaszczurek :-) 

Ten dzieciak smyrgnął mi wśród poszycia, gdy rozmawiałam przez komórkę. Nie wiem, jak wyglądają trasy Waszych spacerów, ale ja mam takie miejsca w lesie, które muszę przejść sama z własnymi myślami, oraz takie, w których łapię za telefon:

- O, jak się liście przebarwiły!... O, podgrzybek!... O, jaszczurka! - wołam do kawałka plastiku.

Dzięki temu, mój słuchacz/słuchaczka ma transmisję spaceru on-line, a ja poczucie, że nie wędruję sama :-) Kiedy Babcia nie miała już siły przyjeżdżać do mnie na grzyby, zawsze robiłam Jej taką relację. Ale się cieszyła! 





Od pół roku Babcia jest w mojej pamięci i snach. Życie płynie dalej ze swoimi koronawirusami, dyktaturą, zawirowaniami klimatycznymi i maleńkimi stworzeniami, tak małymi, że nawet mech nie jest w stanie ugiąć się pod ich łapkami. 


Trochę wstyd mi było, że tak przedmiotowo potraktowałam to tycie stworzonko, bo w przeciwieństwie do innych jaszczurek, które spotkałam w życiu, (które szły do mnie jak do swojej rodziny), ta nie była zainteresowana relacją z CZŁOWIEKIEM. 




Cóż, człowiek padł z wrażenia, widząc coś tak drobnego. Skojarzenie z pogranicza abstrakcji, ale umaszczenie tego gadziątka przywiodło mi na myśl moją Żywijkę - małe, szarawe, cienkie i z długim ogonkiem ;-)     


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz