Po zimnej wiośnie i kapryśnym lecie, jesień odrabia straty. Oczywiście, że nie jest to ten sam rodzaj ciepła, co np. w czerwcu i lipcu, ale nie ma co narzekać. 2-3 zimne dni i 5-6 gorących, słonecznych. Przynajmniej tak było u nas do tej pory...
Nic dziwnego, że po suchym sierpniu, znów sypnęło grzybami, a na świat przyszły nowe pokolenia: kleszczy (wrrrr...) i jaszczurek :-)
Ten dzieciak smyrgnął mi wśród poszycia, gdy rozmawiałam przez komórkę. Nie wiem, jak wyglądają trasy Waszych spacerów, ale ja mam takie miejsca w lesie, które muszę przejść sama z własnymi myślami, oraz takie, w których łapię za telefon:
- O, jak się liście przebarwiły!... O, podgrzybek!... O, jaszczurka! - wołam do kawałka plastiku.
Dzięki temu, mój słuchacz/słuchaczka ma transmisję spaceru on-line, a ja poczucie, że nie wędruję sama :-) Kiedy Babcia nie miała już siły przyjeżdżać do mnie na grzyby, zawsze robiłam Jej taką relację. Ale się cieszyła!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz