niedziela, 12 kwietnia 2015

Legionowo - miasto znikającej zieleni. Część 4.


Kończę tragikomiczny wątek z ubiegłego roku. Tylko wątek - nie temat. Legionowo dalej jest "sypialnią Warszawy" z nieco tańszymi mieszkaniami, pseudo komunikacją na obrzeżach, wysypem supermarketów w centrum, oferujących wcale nie tak tanią śmieciową żywność, jedynym zagrożonym przez powyższe targowiskiem, przeszło 50 000. biernych mieszkańców, którzy nie "zasłużyli" w oczach władz na choćby jedno kino i... miastem znikającej zieleni!
Że Spółdzielnie Mieszkaniowe nienawidzą przyrody, wie chyba każdy Polak. Po co grabić liście i pielęgnować żywopłoty, kiedy sam beton jest znacznie wygodniejszy w utrzymaniu?    
Przykre jest to, że w moim ni to małym, ni dużym mieście, także zwykli obywatele nader często wypowiadają wojnę zieleni...
Podczas listopadowego rznięcia, miały zostać przycięte także jedyne nieokaleczone u nas drzewa - świerki rosnące przed blokiem. Teoretycznie wandal zwłaszcza gdy jest urzędnikiem, nie potrzebuje pretekstu do niszczenia czegokolwiek.Ale bez wątpienia z pretekstem, choćby najgłupszym, działać znacznie łatwiej. Jedyna sąsiadka na moim piętrze, osoba bardzo specyficzna, która na dzień dobry gdy wnosiłam kartony do nowego mieszkania, zaoferowała się, że ma "syna wolnego kawalera bez zobowiązań i on we wszystkim mi pomoże", oraz, że "jak połączymy nasze mieszkania, będziemy mieć razem 7 pokoi" (!!!) ;-))) jest zagorzałym wrogiem zielonego. Cóż, z oferty matrymonialnej nie skorzystałam. Siostra kawalera znienawidziła mnie od pierwszego wejrzenia. Ostentacyjnie nie odpowiadała na moje powitania. Początkowo ze współczuciem pomyślałam, że jest po prostu głucha.
Kilka miesięcy temu, "ogłuchła" także sąsiadka. Dlaczego? Bo namówiła panią kierowniczkę z ADM, aby skróciła drzewa rosnące przed naszym blokiem, gdyż ma cień, chłód i ptaki jej "srają po praniu" (cytat). Tymczasem na skutek mojej interwencji, pani administratorka obiecała panu redaktorowi, który nadzorował interwencyjnie przerabianie innych drzew na kikuty, że "świerków nie tknie, bo się boi". Oczywiście mnie i prasy. Jak zwał, tak zwał. Świerki ocalały w tym sensie, że nie zostały pocięte. Niestety gubią igły. To w moim Mieście Znikającej Zieleni powszechna praktyka na usuwanie niechcianych drzew.
Gwoli wyjaśnienia: sprawdzałam, że świerki nie zacieniają, a temperatura w mieszkaniach obniżyła się jeszcze na skutek położenia nowej elewacji z izolacją. Ale kogoś, kto nienawidzi drzew - nie przekonam.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz