Półtora roku temu, napisałam do lokalnego tygodnika, z którym współpracowałam przez pewien czas, taki oto test. O wprowadzeniu ustawy śmieciowej, dopiero się mówiło...
I co? Te słowa są wciąż aktualne aż do granic mdłości!
CUD NATURY CUD KULTURY
Pierwszych grzybów jeszcze nie ma.
Pogoda w tym roku wyjątkowo nie sprzyja. Nawet jeśli gdzieniegdzie jakiś smętny
„psiaczek” wychyli swój kapelusz spośród namiękniętego mchu, musi ulec
konkurencji nie mającej nic wspólnego z naturą.
Okoliczne lasy oferują różnorodne
skarby. Każdy znajdzie coś dla siebie. Mamy zatem wiosenną, delikatną zieleń,
tak wyczekiwaną po długiej zimie oraz ptasi śpiew. Kwitną mchy, wystarczy tylko
się schylić, by ujrzeć maleńkie, rajskie ogrody. Prężą się kiełki konwalii, a
pośród nich, jaskrawo mienią się puszki, lśnią butelki i cała galeria opakowań.
Niech będzie, że jakiś spacerowicz zgłodniał i nieumyślnie upuścił papierek po
czekoladce.
Ale co w takim otoczeniu robią
dwa stare buty, o różnym rozmiarze i nie do pary? Gdy za kilka dni, pojawiam
się na polanie z aparatem, bezpańskiego obuwia już nie ma. Ktoś się
zreflektował, ktoś posprzątał, czy komuś innemu się przydało? Szkoda, że puszki
i butelki, nie mogą wrócić tam, gdzie ich miejsce, tylko blakną miesiącami,
porastając mchem. Choć wtapiają się w krajobraz, stanowią zagrożenie pożarowe.
To jednak „zaledwie” śmieci jednostkowe, rzucone spontanicznie. Fajnie wypić
piwo na łonie natury, tylko po co nosić ze sobą pustą butelkę? Niech sobie leży,
mrówki i czas zrobią z nią porządek. Człowiek - brzmi dumnie. Nazbyt dumnie, by
zniżać się do poziomu ściółki i zbierać własne brudy.
Skoro więc nie lubimy się
przemęczać, skąd te plastikowe wory, napełniane sukcesywnie, zawleczone
niejednokrotnie w odległy koniec lasu? Wypchane
tak, że nawet zawiązać się nie dały. Ileż to waży? I jakie niewygodne w
transporcie! Na podstawie ich zawartości bez problemu mogę wydedukować, w
którym pobliskim supermarkecie ich właściciele robili zakupy. Nawyki żywieniowe
też odczytuję, jak z otwartej księgi. Słodycze, śmietana, margaryna – mniam,
samo zdrowie! Moim faworytem jest jednak worek pełen kabli z różnokolorową
izolacją, błyszczący pomiędzy drzewami jak tęcza. A to dopiero cud natury, cud
kultury!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz