Takie tlące się ognisko znalazłam 23 marca na brzegu lasu, gdy na moment wyszłam do sklepu na sąsiednim osiedlu. Alejką przejechała para rowerzystów, chodnikiem vis a vis przeszła rodzina z psem i nikogo nie zainteresowała charakterystyczna woń spalenizny.
Choć nie miałam wiele czasu, zaczęłam rozglądać się z lękiem i szybko zlokalizowałam przyczynę. Zneutralizowałam to coś błyskawicznie, a tlące się resztki wrzuciłam do kanałku, schodząc na sam jego brzeg i ryzykując kąpiel. Ale przy tym porywistym wietrze i suszy, mogło za chwilę dojść do tragedii! Pierwszy raz spotkałam się z czymś takim, a po lasach chodzę prawie codziennie od 15 lat. Czyżby i tutaj dotarł seryjny podpalacz, czy aż tak kogoś odmóżdżyło?



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz