Taki oto obrazek powitał mnie na Osiedlu, gdy w II dzień Świąt Bożego Narodzenia wyszłam na krótki, przedwieczorny spacer pooddychać mroźną zimą...
I co z tego, że nawet u nas na prowincji, mieszkańcy wreszcie nauczyli się segregować śmieci? W praktyce przekłada się to na podobne sceny nie tylko od święta. Powód?
Odpowiednie służby zbyt rzadko przyjeżdżają po odpady. Koniec końców, irytacja miażdży dyscyplinę i ekologiczne przekonania. Gdy właściwe pojemniki są już zapełnione - zdesperowani segregatorzy, stawiają w bezsilności systematycznie uzupełniany worek gdzie popadnie. Bardziej cierpliwi - w tym za przeproszeniem ja - upychają zawartość do podpisanej komory.
Tymczasem coś mi się leje po spodniach, coś z hukiem toczy po chodniku. Z ust wyrywa się: "Jasna cholera!" lub "Po kiego groma to wszystko?!"
Zwłaszcza, że opłaty za wywóz śmieci, tak, czy siak, są coraz wyższe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz