piątek, 4 marca 2016

Krótki żywot zdrowych batoników. Nickal, Vilvi.


Uff, nareszcie! Nie tylko jadalne, ale też smaczne. Niby nic w tym nadzwyczajnego, lecz kiedy jeszcze doda się fakt, że opisywany artykuł jest autentycznie nieszkodliwy, a nawet zdrowy, odkrywamy spożywczego Świętego Graala!
W zalewie paskudztwa, które serwuje nam każdy sklep spożywczy i jeszcze okrutnie lansuje tę truciznę tuż przy kasie, co by klient w ostatniej chwili skusił się na batonik, choć w założeniu słodki to napchany nie wiem po co kwaskiem cytrynowym, albo zasilony niejadalnym „E” -  produkt niewinny jak Dziewica Orleańska, czyli batonik z twarożku, postawił moje i tak spore oczy na przysłowiowych słupkach.
Późną jesienią minionego roku w sieci supermarketów Carrefour, odkryłam 2 rodzaje czegoś, co zelektryzowało moje podniebienie. Coś, jak sernik na zimno oblany gorzką czekoladą – jeden z makiem (Vilivi), drugi bez (Nickal).






Delicja! – co skonstatowałam wraz z koleżanką. A do tego normalne ceny 1,69, 1,99. No i jeszcze zawartość autentycznie sycąca. W przypadku Vilvi na uwagę zasługuje też opakowanie: dopracowane i oryginalne na dzisiejszym przejaskrawionym rynku. Takie i domowe z tą kratką i ciut vintage – po prostu ciepłe w odbiorze.


Nickal miał jeszcze wersje owocowe, ale ja wybrałam waniliowy i jego mogę z czystym sumieniem polecić… Oczywiście, jeśli będziecie mieli szczęście i gdzieś jeszcze znajdziecie te słodkie, serowe przekąski.
Nie mam pojęcia, czy byłyśmy odosobnione w naszych zachwytach. Nie zdążyłam też w porę napisać o tej smakowitej nowince. Od 2 miesięcy na próżno szukam zdrowych batoników na sklepowych półkach.

Za to nie mam problemu z natknięciem się na komercyjnego truciciela znanego koncernu, wsysającego kolejne marki. Słodycz złamana kwaskiem cytrynowym, nie czyni z Karmelio czegoś, po co jeszcze kiedykolwiek sięgnę. No, chyba, że na pustyni po 3 – dniowej głodówce…  



Zainteresowanych inną tematyką, zapraszam też TUTAJ:


8 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że znajdziesz gdzieś pokłady tych zdrowych batoników , zrobisz sobie ich zapas i przytyjesz 400g :):) Hura !!! :):)
    Tak... czasami w sklepach można spotkać w miarę zdrowe jedzenie.... czasami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym zapasem, to tak umiarkowanie, ponieważ "wadą" owych batoników jest fakt, że trzeba przechowywać je w lodówce i mają datę przydatności do spożycia zawartą w zdecydowanie wyobrażalnym czasie ;-)

      Usuń
  2. Ja bez problemów kupuję batoniki Vilvi w lokalnej Almie.

    OdpowiedzUsuń
  3. No, to super wiadomość! :-) Niestety u nas nie ma żadnej Almy...

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiedziałam o istnieniu takich batoników :( Trzeba się rozejrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja z tzw. zdrowej żywności - co tydzień
    funduję sobie wyciśnięte soki z marchwii :)
    a jak mogę - to przekąszam ciasteczkami
    owsianymi - mniam, mniam!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nooo, to bardzo zdrowa postawa! :-) Choć ja osobiście z takimi ciasteczkami mam problem - zazwyczaj są tak naszpikowane cukrem i syropem, że podniebienie nie czuje wiele więcej ;-)

    OdpowiedzUsuń