W sklepach z artykułami dla zwierząt, przy regałach z karmą, nie od
dzisiaj dostaję oczopląsu. Gdy czytam o tych owocach morza w delikatnym sosie,
albo pasztecie z dziczyzny na galaretce z drobiu, sama robię się głodna.
Dlatego unikam takich zakupów
przed własnym posiłkiem. Mimowolnie, przychodzi mi na myśl, że w dziale
garmażeryjnym sama mogę nie mieć podobnego wyboru. A jeśli nawet, i tak pewnie,
wybiorę standardowy, tani produkt. Cóż jednak zrobić, że sobie często odejmiemy
od gardła, ale naszemu pupilowi nie potrafimy odmówić? Zaś firmy kuszą. Czy to
dla pieska, czy dla kotka, producenci prześcigają się w doborze komponentów,
wyrafinowanych nazwach i etykietach przedstawiających szczęśliwe zwierzaki. Bądź
tu człowieku mądry i odkryj, co twój czworonóg zjadłby najchętniej? Nie
pozostaje nic innego, jak metoda prób i błędów. Nie zechce wątróbki, to zje
łososia, albo królika. Po posiłku dostanie jeszcze na deser ciasteczko z
witaminami, lub kabanosa ze składnikami uzupełniającymi, dźwiękową kość, czy
dzwoniącą myszkę do zabawy. Znajdzie się też jakiś bajer dla ptaszka i chomika.
Nasze sumienie może spać spokojnie. Teoretycznie. Bo jestem pewna, że niejeden
taki miłośnik fauny, mijał przez wiele dni w ubiegłym roku kota przejechanego
na osiedlowej uliczce, albo nie tak dawno, trochę dalej, gołębia. Zwierzaki
miały pecha. Znalazły się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze. To się
zdarza, trudno. Ale dlaczego, u licha, nikt nie wpadł na to, by sprzątnąć
nieszczęsne szczątki? Oba stworzenia, zostały wprasowane w asfalt w najbardziej
ruchliwej części osiedla, pomiędzy dużym sklepem, a placem zabaw. Nie był to
estetyczny widok, gwarantuję. Dzieci, co dzień patrzyły na tę makabrę. Resztki
gołębia dość szybko zmył deszcz, kot trafił na słoneczny okres więc z czasem
przy pomocy setek kół , niemal wtopił się w podłoże. Przechodzący mieszkańcy
omijali to miejsce, niczym pole minowe. Osiedlowe psiaki też zwiewały, nie
chcąc podzielić losu ofiar. Pewnie pomyślały – jaka szkoda, że nie wszystkie
zwierzęta są sobie równe!
Tekst pojawił się swego czasu w legionowskim tygodniku "To i Owo".
Na zdjęciu moja dawna sunia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz