Związek chorób nowotworowych z popularną żywnością to wciąż temat tabu,
mimo prowadzonych od lat statystyk. Przemysł spożywczy i farmaceutyczny rządzi
się swoją komercyjną logiką. Dlatego, dopóki nie zmieni się społeczne myślenie,
pacjent sam musi pogłębiać wiedzę na temat tego co je i jak to wpływa na jego
organizm.
Znany
seler, zwykła pietruszka…
Niektóre rodzaje pokarmów,
stanowią pożywienie nie tylko dla naszych organizmów, ale i dla nowotworów -
takie przykłady podawałam, w poprzednich dwóch częściach artykułu. Inne
natomiast, zawierają w sobie cenne związki antyrakowe o udowodnionym działaniu.
Część z nich omówiłam w poprzednim odcinku. Czemu więc nie możemy wyegzekwować
powyższej wiedzy od tych, którzy walczą o nasze zdrowie, czyli od lekarzy?
Sprzedaż produktów żywnościowych
o udokumentowanym działaniu prozdrowotnym, nie
zrównoważy kosztów wstępnej inwestycji włożonych w proces badawczy, więc
współczesna kultura medyczna, nauczyła się bagatelizować rolę zdrowego
żywienia w walkach z chorobami, nie
tylko nowotworowymi i preferować wyłącznie rozwiązania farmakologiczne. Dlatego
badania profesora Richarda Believau, od lat współpracującego z największymi
firmami farmaceutycznymi, niosą nadzieję na zmiany w podejściu do problemu. Dzięki
swoim doświadczeniom doktor wykazał, że apigenina, intensywnie występująca w
pietruszce i selerze, znacznie osłabiła proces tworzenia nowych naczyń
krwionośnych, potrzebnych guzowi rakowemu do rozwoju, w bardzo podobnym stopniu
jak jeden z zatwierdzonych leków onkologicznych.
Kurkuma
z historią
W Azji, już przed dwoma tysiącami
lat, odkryto silne działanie przeciwzapalne dobrze nam znanej kurkumy,
stanowiącej główny składnik popularnej przyprawy curry. Badania laboratoryjne
dowiodły, że zawarty w tym artykule spożywczym kurkumin ogranicza wzrost wielu
rodzajów raka, m.in.: wątroby, żołądka, jajników, okrężnicy, a także białaczki.
Dodatkowo, stymuluje komórki rakowe do obumierania. Nic dziwnego, że mieszkańcy
Indii, choć często w większym stopniu niż obywatele Zachodu narażeni na
działanie karcynogenów (czyli zewnętrznych czynników rakotwórczych), chorują
pięć razy rzadziej na raka piersi i dziesięć razy rzadziej na raka nerek. W
2005r. prof. Bharat Aggarwal jako pierwszy udowodnił, że kurkumin działa
przeciwko nowotworowi we wnętrzu komórek. Niestety, jeśli kurkuminu nie połączy
się razem z papryką i czarnym pieprzem (a w takiej postaci znamy go z mieszanki
curry), jest bardzo źle przyswajany przez układ trawienny, co odkryli tajwańscy
naukowcy. Warto także dodać do tych przypraw oliwy z oliwek, rzepaku, lub
siemienia. W ten sposób uzyskujemy gotowy sos do surówek, czy aromatyczny dodatek
do zup o sprawdzonym działaniu leczniczym. Jak widać starożytna kuchnia
indyjska, wyprzedziła współczesną naukę.
Zielona herbata – nie tylko napój
Należy też wspomnieć o innej
przyprawie, działającej jak silny środek przeciwzapalny i antyoksydant. Imbir,
bo o nim mowa, również zwalcza niektóre komórki rakowe, a dodatkowo ogranicza
powstawanie nowych naczyń krwionośnych. Napar z tej rośliny, zalecany jest dla
osób w trakcie leczenia onkologicznego, ponieważ pomaga pozbyć się nudności po
chemioterapii i radioterapii. Oprócz zmielonego dodanego do duszonych, lub
gotowanych jarzyn, można również pić go jako napój. Pokrojony w plasterki imbir,
moczymy we wrzątku od 10 do 15 minut.
EGCG, jest jednym z
najsilniejszych związków spożywczych przeciwdziałających powstawaniu nowych
naczyń krwionośnych, zasilających komórki nowotworowe, jednakże w procesie
fermentacji potrzebnym do wytworzenia czarnej herbaty, ulega zniszczeniu. Na
szczęście występuje w dużych ilościach w herbacie, która pozostała zielona.
Doktor Believau i jego zespół, przebadali w laboratorium medycyny molekularnej
w Montrealu skutki oddziaływania EGCG wyizolowanego z zielonej herbaty, na
kilka szczepów komórek nowotworowych. Dowiedli w ten sposób, że można znacznie
spowolnić rozwój białaczki, raka jamy ustnej, piersi, prostaty i skóry. Po
wypiciu dwóch – trzech filiżanek zielonej herbaty, krew jest wystarczająco
zasilona w EGCG. Dziwi więc brak tego napoju w szkolnych i szpitalnych
stołówkach…
Gorzka czekolada i zapomniane owoce
Tabliczka gorzkiej czekolady
(zawierająca ponad 70% kakao) ma prawie tyle samo związków spowalniających
wzrost komórek rakowych i ograniczających rozwój naczyń krwionośnych wokół
guzów, co prawidłowo zaparzona filiżanka zielonej herbaty. Indeks glikemiczny
jest znacznie mniejszy niż w przypadku konsumpcji białego chleba. Zaleca się
spożywanie 20 gramów
gorzkiej czekolady dziennie, za to zdecydowanie należy unikać czekolady
mlecznej, ponieważ mieszanie produktów mlecznych i kakao, niweczy korzystne
działanie jego molekuł.
Pęd codzienności i uwikłanie w
mechanizmy komercyjne współczesnego świata, spychają nas na margines rozsądku.
Zapominamy o tym, co sprawdzone w kwestii zdrowia – wyśmiewamy bezrefleksyjnie
wszystkie metody profilaktyczne i lecznicze, stosowane przez nasze prababcie. A jednak – truskawki, maliny, jagody, jeżyny
i żurawina, nie tylko wpływają korzystnie na cerę i ogólną kondycję. Zawarte w
nich czynniki, stymulują m.in.: mechanizmy eliminacji substancji
karcynogennych.
Cóż, przemysłowe lobby wciąż
wygrywają z przyszłościowym myśleniem i zdrowym rozsądkiem w kwestii… zdrowia.
Oby jak najkrócej!
Tekst napisany na zamówienie "Gazety Polskiej Codziennie" (24-25/09/2016)
carry stosuję od lat - gorzką czekoladę
OdpowiedzUsuńpodjadam może od dwóch - ale bez selera
czy pietruszki nie pamiętam nawet miesiąca :)
oliwa z oliwek średnio mi smakuje - ale za
to dosłownie objadamy się czarnymi oliwakami!
O! To widzę, że masz intuicję w sprawach żywieniowych :-D. Tak trzymać!
OdpowiedzUsuńWiesz, do oliwy chyba trzeba się przyzwyczaić. Przynajmniej ja tak miałam wiele lat temu...