Badania produktów żywnościowych, spowalniających rozwój raka, pod
względem skali, nigdy nie dorównają badaniom leków. Zatwierdzenie leku
antynowotworowego w drodze doświadczeń, kosztuje do miliarda dolarów. Tyle, ile
wynosi zaledwie roczny zysk ze sprzedaży jednego z wielu specyfików, należący
do firmy będącej właścicielem patentu.
Ale tego, co dała nam natura, nie można opatentować, dlatego sprzedaż nie
zrównoważy kosztów wstępnej inwestycji.
Kilka dni temu, wysłuchałam
audycji, w której zaproszony gość, profesor onkologii, przez 50 minut
przedstawiał statystyki chorób nowotworowych i omawiał metody terapii. Dużą
część poświęcił podawaniu kuriozalnych przykładów pseudo – metod, proponowanych
przez szarlatanów. Niektórzy hochsztaplerzy zostali zdemaskowani nawet 30 lat
temu. Szkoda, że tego czasu antenowego, profesor nie przeznaczył na omówienie
choćby elementarnych produktów, które należałoby zredukować w codziennej diecie
i tych, które warto do niej wprowadzić, aby poprawić jakość własnego zdrowia.
Tematowi żywienia w chorobach nowotworowych, doktor poświęcił zaledwie 2
minuty, zapytany o to przez prowadzącego. Niestety, nie wymienił nawet jednego
składnika z nazwy…
W poprzedniej części skoncentrowałam
się na modyfikacjach naszego jadłospisu profilaktycznie i w chorobach
nowotworowych, pod kątem redukcji szkodliwych produktów. Przypomnę, że tym, co
należy zdecydowanie ograniczyć są biała mąka, cukier, nasycone tłuszcze
roślinne typu trans (występujące m.in. w rogalikach), żywność przetworzona z
syropem glukozowo – fruktozowym i dodatkami: E – 330 (kwasek cytrynowy), oraz E
– 621 (glutaminian sodu). Co w takim razie pozostało nam do jedzenia? Wbrew
pozorom, całkiem dużo.
Pomiędzy młotem, a kowadłem
Szkodliwe tłuszcze możemy
zastąpić oliwą z oliwek, ewentualnie olejem rzepakowym, olejem z siemienia, lub
masłem organicznym. Chleb wieloziarnisty, dziś już powszechnie dostępny w
większości sklepów, to obowiązkowa porcja zdrowia dla pacjentów, którzy nie
mają przeciwwskazań do jego spożywania. Trochę trudniej kupić pieczywo na
tradycyjnym zakwasie, ale to także się zmienia. Jest ono zdrowsze od wypiekanego
na drożdżach, które silnie podnoszą poziom cukru we krwi. Z tego samego powodu,
starajmy się biały ryż, zastąpić ryżem brązowym. Ponadto posiada on
wielokrotnie więcej witamin, składników mineralnych i błonnika. Dla przykładu,
zawiera o 219% magnezu więcej, niż popularny ryż biały. Ale brązowy ryż ma
krótszy okres przydatności do spożycia, więc cóż - z ekonomicznego punktu widzenia
jest mniej opłacalny, ponieważ może leżeć krócej na sklepowych półkach. Mięso i
jaja nie powinny być głównymi składnikami posiłku, lecz dodatkami. W raporcie
Światowego Funduszu Badań nad Rakiem z 2007r. zaleca się spożywanie najwyżej 500 gramów czerwonego
mięsa na tydzień. Oczywiście trudno osobie leczącej się onkologicznie, dla
której sama choroba jest dostatecznym szokiem, a terapia wyczerpująca, z dnia
na dzień przeprowadzić żywieniową rewolucję. Często, dostępne dziś metody
leczenia, szybciej pozbawiają pacjenta sił niż sam rak, choć pamiętajmy, że
skutki choroby nowotworowej to przede wszystkim postępujące wyniszczenie
organizmu, spowodowane niedożywieniem. Dlatego tak ważna jest odpowiednia
dieta, którą należałoby konsultować ze specjalistą. Niestety tego rodzaju
pomoc, o czym przekonałam się po raz kolejny rozmawiając z osobami leczącymi
się onkologicznie, rzadko można wyegzekwować od prowadzącego nas lekarza. W
dużej mierze wpływa na to mechanizm działania współczesnego rynku. Zarówno
lekarz, jak i pacjent stoją pomiędzy przysłowiowym młotem, a kowadłem. Ów „młot”,
to przemysł farmaceutyczny, działający zgodnie ze swoją bezrefleksyjną logiką,
oferujący wyłącznie rozwiązania farmakologiczne. „Kowadło” to przemysł
spożywczy, dbający o to, aby jak najmniej mówić i pisać o związkach chorób ze
spożywaną żywnością. A, że myślenie przyszłościowe wyszło dziś z mody i obie te
siły ekonomiczne pragną, by wszystko pozostało po staremu, pacjent sam musi
gromadzić informacje na temat tego, co je i jak to wpływa na jego organizm.
Udowodnione działanie warzyw
Oprócz pokarmów wymienionych
powyżej, dieta w chorobach onkologicznych, powinna przede wszystkim składać się
z warzyw. Ograniczę się do tych powszechnie występujących w Polsce takich jak, bogate
w karotenoidy: pomidory, marchew, dynia, cukinia, ziemniaki i buraki. Dla
przykładu, w 2006r., w Stanach Zjednoczonych, opublikowano wyniki badań na
grupie kontrolnej mężczyzn chorujących na raka. Udowodniono, że likopen zawarty w ugotowanych na wolnym ogniu
pomidorach z dodatkiem oliwy, przedłużył życie pacjentom spożywającym taki
posiłek minimum 2 razy w tygodniu. W czasie sześcioletniej obserwacji kobiet chorujących
na raka piersi okazało się, że te które jadły pokarmy bogate w karotenoidy,
żyły dłużej, od grupy jedzącej mniejsze ilości tych składników.
Dowiedzione działanie silnych
związków o działaniu antyrakowym, m.in.: blokującym tworzenie sieci naczyń
krwionośnych zasilających nowotwór złośliwy, mają różne rodzaje kapusty, w tym
brukselska, brokuły, kalafior. Aby nie zabijać cennych związków, nie gotujemy
kapusty i brokułów, ale dusimy krótko pod przykryciem lub smażymy, mieszając z
niewielką ilością oliwy z oliwek.
Nie zapominajmy też o głęboko zakorzenionych
w kuchni polskiej czosnku, cebuli i porze. Można je delikatnie podsmażyć i
dodać do duszonych warzyw, albo położyć na kanapkę. Jeśli pacjenci nie mają
indywidualnych przeciwwskazań, warto spożywać je na surowo jako dodatek do
chleba, czy surówki.
To zaledwie część pokarmów o
udowodnionym działaniu zarówno wspomagającym, jak i profilaktycznym w chorobach
nowotworowych.
Tekst w wersji skróconej ukazał się 8 września br. w "Gazecie Polskiej Codziennie".
Niestety nawet jeśli będzie się stosowało taką dietę nie ma żadnej gwarancji, że się nie zachoruje. Wiem o tym ze smutnego doświadczenia. Trzeba by chyba wyprowadzić się do puszczy i samemu uprawiać te warzywa. Rak to nie jest skutek złej diety tylko bardzo wielu czynników na które wpływu absolutnie nie mamy, choćby globalne zanieczyszczenie powietrza, wody i gleby.
OdpowiedzUsuńJa nie przyjmuję tutaj tezy, że tylko współczesna żywność przyczynia się do wzrostu zachorowalności, bo jest dokładnie tak jak mówisz. I w pierwszej części artykułu o tym wspominam.
OdpowiedzUsuńAle to co powtarzam w tekście za mądrzejszymi ode mnie, czarno na białym opiera się na badaniach i statystykach. A te, choć zbyt mało się tym mówi, jasno wskazują na związek wzrostu zachorowań z ilością spożywanego cukru i białej mąki.
Niestety, jestem pesymistką i uważam, że procesy niszczenia ziemi, a co za tym idzie naszych organizmów są nieodwracalne. Koralowce już przepadły, co dzień ginie wiele gatunków, a człowiek truje dalej... Machina destrukcji poszła w ruch i nawet jakby teraz stał się cud, a ludzie doświadczyli objawienia, wszystko jest skażone, a organizmy obecnej populacji słabe.