Jak to w przypadku motyla - spotkanie było całkiem przypadkowe...
Pas podleśnej łąki, jest teraz częstym miejscem moich przystanków podczas wędrówek.
Zatrzymuję się tam, by zadzwonić do Przyjaciół. Czasem, chcę tylko postać i posłuchać: ciszy, wiatru, ptaków... W zależności od pory roku i dnia.
W sobotę przyleciał ON, Paź Żeglarz - Król Polskich Motyli.
Ostatnie takie zjawisko, widziałam i opisałam 2 lata temu: http://simran4.blogspot.com/2018/08/paz-zeglarz-na-warszawskiej-biaoece.html
Jestem niemal pewna, że jakiś miesiąc temu Paź Żeglarz, mignął mi w tym samym miejscu. Tym razem, krążył cierpliwie nad nawłociami, aż w końcu oswoił się z kobietą z aparatem ;-)
Ostatecznie, przepłoszył go inny chętny do smakowitego nektaru...
Nie wiem jak udaje Ci się zrobić takie cudne ujęcia :D
OdpowiedzUsuńOstatnia fotka o dwoma w ruchu - rewelacyjna <3
Dziękuję, Ewuniu.
Usuń2/3 życia z aparatem w ręku, robi swoje ;-)
Ostatnia fotka, to zupełny przypadek. Zrobiłam "pstryk", gdy motyl odlatywał. Dopiero w domu, na monitorze komputera, zobaczyłam, dlaczego...
Jaki on cudny. Kocham motyle. Ale zrobić im dobre zdjęcie, to czasem kosmos. :)
OdpowiedzUsuńWitaj serdecznie na moim blogu :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Sówko. Nie wiem, jak u Ciebie, ale u mnie w tym roku było rekordowo dużo motyli (choć i tak znacznie mniej niż w moim dzieciństwie), a do tego wiele gatunków, których nie widziałam od lat. Może wiosenne, covidowe zamknięcie ludzi w domach, ma z tym coś wspólnego??
OdpowiedzUsuńwspaniały kruchy żagiel na wietrze...
OdpowiedzUsuńPięknie powiedziane...
OdpowiedzUsuń:-)