Kto dziś pamięta osiedlowy zieleniak, z całą gamą woni, od których
ślinka napływała do ust? Pomidory o słodkim zapachu i cienkiej, delikatnej
skórce, której nie trzeba było usuwać przed spożyciem? Kwiaciarnię, mogącą
śmiało konkurować z luksusową perfumerią?...
Trzeba mieć minimum trzydzieści
lat, aby przechowywać w pamięci takie obrazy. Ci, którzy dziś wchodzą
oficjalnie w dorosłość – młodzi konsumenci supermarketów i fastfoodów, nie mają
skali porównawczej . Ale nawet starsze rodzeństwo, czy rodzice zdołali już
przywyknąć do idealnie prostych ogórków, które obiera się tak lekko, jaskrawo
czerwonego ketchupu, czy bezzapachowych róż stojących w wazonie przez 2
tygodnie. Dłonie odruchowo sięgają po to, co uwodzi perfekcyjnym wyglądem.
Proces modyfikacji genetycznych,
prowadzi do powstania organizmów przyrodniczych, które prawdopodobnie nigdy nie
zaistniałyby na Ziemi w wyniku naturalnych działań ewolucji. Nowe odmiany,
zachęcają też do zmian w sposobie hodowli. Po co? Przede wszystkim dlatego, aby
było taniej, choć niekoniecznie dla klienta.
Ogrodnictwo bez ziemi
Pan Artur, prowadzi od wielu lat
zieleniak w centrum Warszawy. Codziennie zaopatruje się na giełdzie w
Broniszach, gdzie ma stałych dostawców. Choć nie są to gospodarstwa posiadające
certyfikaty ekologiczne, w dużym stopniu wykorzystują metodę hodowli
naturalnej. Ich produkty na pierwszy rzut oka, wyróżnia wygląd. Pomidory mają
nieregularne kształty i wielkość. Ale to, co jest najważniejsze w przypadku
spożywczej konsumpcji to intensywny smak i… naturalny zapach. Takich warzyw już
nie znajdziemy w dużych sieciach handlowych. Czemu? Ich hodowla zajmuje zbyt
wiele czasu i niesie z sobą zbyt wysokie koszty, względem oczekiwanych zysków.
Niestety, małe sklepiki z
warzywami, znikają z mapy nie tylko stolicy. Słabą alternatywą dla mieszkańców
Śródmieścia są nieliczne sklepy wielkopowierzchniowe i wyrastające jak
przysłowiowe grzyby po deszczu minimarkety, które w przeciwieństwie do ich
większych odpowiedników, nie dość, że nie kuszą rozbudowanym asortymentem, to
jeszcze nie oferują niskich cen. Ale pan Artur i tak zaobserwował spadek liczby
klientów i zmianę nastawienia kupujących w kierunku wyraźnego „nie”.
- A dlaczego one są takie drogie? – cytuje pan Artur jedną z
klientek - No, przecież w (i tu pada nazwa konkretnej sieci handlowej) można
kupić za 3 złote… Ludzie nie przywiązują wagi do tego, że moje artykuły są
zdrowsze i smaczniejsze. O tej porze roku, nie ma jeszcze upraw gruntowych,
więc pomidory rosną albo na włóknie
kokosowym , które jest ekologicznym podłożem wielorazowego użytku, albo pochodzą
z upraw hydroponicznych.
Właśnie
uprawy hydroponiczne, czyli w wodzie bez ziemi, a w praktyce również często bez
udziału naturalnego światła, mają najmniej wspólnego z tradycyjną hodowlą. Bezglebowa
uprawa w specjalnych pożywkach wodnych, zapewnia szybszy wzrost i rozwój
roślin. Jest coraz powszechniej stosowana na skalę przemysłową zwłaszcza w
przypadku produkcji warzyw i owoców. Zwolennicy przekonują, że ten rodzaj
hodowli jest bardziej korzystny dla zdrowa, ponieważ uprawy są wolne od
szkodników i chorób doglebowych. Przeciwnicy przypominają, że żywność wyhodowana
w sztucznych warunkach, ma gorszą wartość odżywczą i to musi odbić się na smaku.
- Warzywa sprzedawane w tej chwili w dużych sieciach
handlowych, pochodzą z importu i powstały w warunkach uprawy hydroponicznej –
wyjaśnia pan Artur.
Dodaje też, że zakupy u sprawdzonych dostawców, nie niosą
ryzyka nabycia warzyw sztucznie doprowadzonych do stanu dojrzałości, co jest
nagminne w przypadku pomidorów.
Kwiaty bez zapachu
Wręczam bukiet, a babcia
odruchowo zanurza w nim nos. Przez chwilę trzyma kwiaty przy twarzy i zdziwiona
unosi głowę.
- Piękne – stwierdza – Ale nie pachną, albo ja już do reszty
straciłam węch.
Niestety, kwiaty istotnie są pozbawione woni. Obie przez
lata byłyśmy przyzwyczajone do ogrodowych, naturalnych roślin i nie
zauważyłyśmy zmian w przemyśle kwiatowym.
Pani Agnieszka, właścicielka
kwiaciarni, wyjaśnia, że na skutek modyfikacji genetycznych, istotnie kwiaty w
hodowlach przemysłowych, zostały pozbawione zapachu.
- Dzięki temu, mogą stać wielokrotnie dłużej w wazonach, niż
te ogrodowe, co stanowi korzyść dla klienta – zauważa.
Ale w istocie nie o detalicznego nabywcę tu chodzi - jego nikt
nie pytał, jakie kwiaty woli. Zahamowanie naturalnego procesu zapachowego,
przebiegającego w roślinach, wydłuża ich żywotność, co jest zdecydowanie
bardziej opłacalne i wygodniejsze dla hurtowników, przechowujących tygodniami
kwiaty cięte nim ostatecznie, znajdą nabywcę. Z ciekawości zrobiłam szybki
sondaż, wśród jedenaściorga moich znajomych. Tylko jedna osoba, powiedziała, że
nie zależy jej na zapachu.
Marek Dudek, Prezes
Stowarzyszenia Nasze Pszczoły, wyjaśnia:
- Zapach, to podstawowy element dla pszczoły, który
ukierunkowuje ją na wyznaczony cel, dający jej pożytek. Jeśli hodowle zmodyfikowanych
genetycznie roślin, znajdują są w obiektach zamkniętych, to pszczoły nie mają
tam dostępu. Jednak modyfikacje, dotyczą także pyłku. Jak oddziałuje taki
pyłek, na organizm ludzki, nie jesteśmy jeszcze w stanie ocenić z powodu braku
danych. Ale wraz z pyłkiem modyfikowanym genetycznie, zmieniają się komórki w
mózgu pszczoły, która z tego powodu nie wraca do ula. A jak badać, skoro nie
wraca? To jest zupełnie nowe zagrożenie – ocenia.
Ogrodnicze jednorazówki
Pani Danuta, emerytka chętnie
robi zakupy w dużych sieciach handlowych, ale warzywa i kwiaty od
kilkudziesięciu lat przynosi z własnego ogródka.
- Raz kupiłam ogórki. Według mnie nie miały żadnego smaku.
Nie byłam w stanie zjeść ich do końca. Co roku szykuję z własnych nasion
rozsadę. Jestem takim ogrodnikiem amatorem, więc hoduję wszystko: sześć odmian
pomidorów, dwie odmiany ogórków, kabaczki, cukinie, dynie. Wie pani, one nie są
takie piękne jak te sklepowe, ale za to jak smakują. Mam też kwiaty: byliny,
cebulowe, jednoroczne. Kiedyś dzieci przyniosły mi w prezencie całą paczkę
zagranicznych cebulek. Ślicznie kwitły, ale żadna z cebul matecznych nie
wypuściła przybyszowych, więc w następnym roku już nie miałam tych kwiatów. To
były takie cebulki jednorazowe. Proszę sobie wyobrazić, co by było gdyby Ziemię
nawiedził jakiś większy kataklizm, a nie istniały by już uprawy tradycyjne? –
pani Danuta zawiesza głos.
Świadomy konsument poświęci swój
czas na zgłębienie wiedzy i wyciągniecie wniosków. Mniej świadomy, oprze się na
przesłaniu reklamy i sięgnie bezrefleksyjnie po to, co będzie równe jak z
szablonu. Czas pokaże, która postawa przyniosła większe korzyści dla własnego
zdrowia. Pod warunkiem, że kupujący nadal będzie miał wybór…
"Gazeta Polska Codziennie", nr 1730 - 23. 05. 2017
Tak ! Pamiętam nawet pachnące goździki , i to te duże :) To były piękne czasy.... Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że pomidor może nie mieć smaku a róże zapachu ... :/ Jak opowiedzieć dzieciom zapach ????
OdpowiedzUsuńWłaśnie: jak to zrobić? W liceum wymyśliłam sobie "maszynę do nagrywania/rejestrowania zapachów". Po dziś dzień, nikt nic podobnego nie stworzył. Może zdolni naukowcy z KEZO (będzie w następnym poście), zdecydują się na taki krok?...
OdpowiedzUsuń