Świat, jaki kreuje człowiek zmienia się bardzo szybko, a wraz z nim
nasze zachowania, codzienne nawyki, wrażliwość, potrzeby i… smaki. Kultura
kulinarna wyraźnie obrazuje zakres tych zmian. Nic więc dziwnego, że w polskiej
kuchni coraz mniej polskości, a domowa zupa przygotowywana jest z torebki, albo
kubeczka.
Niemodne zupy mleczne
To co jemy i w jaki sposób
podchodzimy do przyrządzania pokarmów uległo w ciągu ostatnich stu lat ogromnym
zmianom. Nigdy wcześniej nie było takiej dostępności pożywienia, technologii
ułatwiającej jego przygotowanie do konsumpcji, inspiracji z najbardziej
odległych zakątków świata i produktów umożliwiających skomponowanie
wyrafinowanych potraw. Mamy też mnóstwo pism branżowych, programów
telewizyjnych, niezliczoną ilość publikacji książkowych. I czasem w tym
komercyjnym zalewie, przepychu współczesnego rynku, rozwiązaniach
oszczędzających czas i zaszczepionych modach, zapominamy o kojącej mocy…
zwykłej zupy. Jeszcze 30 lat temu, każdy z nas zaczynał dzień od tzw.: zupy
mlecznej. Sama doskonale pamiętam z własnego dzieciństwa te lane kluski,
zresztą bardzo lubiane przez większość dzieci, albo ryż z dodatkiem dżemu, czy
płatki z miodem – wszystko oczywiście na bazie mleka. Była także kasza manna z
konfiturą, prawdziwy cymes; jakże często prosiło się o dokładkę! Dziś te
proste, standardowe zupy mleczne, którymi zajadała się cała rodzina w latach
’70 i ’80 XX w. opisywane są na sentymentalnych forach internetowych. Zastąpiły
je przesłodzone jogurty, serki homogenizowane we wszelkich możliwych wersjach:
z cukierkami, granulkami czekoladowymi, etc., albo kontrowersyjne drożdżówki. Odpowiednikiem
dawnych lanych klusek, stało się gotowe musli nasypane pospiesznie do mleka. Tradycjonaliści
rozpoczynają dzień od jajecznicy, albo od kanapek. Ale nic nie daje tyle
energii na początek dnia jak gorąca zupa z naturalnych składników!
Śniadanie po azjatycku
Właśnie zupa, jest typowym
śniadaniem w krajach azjatyckich, takich jak Japonia i Wietnam. Często też
natkniemy się na nią w typowej kuchni tajskiej. Japończycy rozpoczynają dzień
od zupy miso, której bazą jest bulion
dashi i pasta z fermentowanych nasion
soi, często z dodatkiem ryżu lub jęczmienia. Muszą w niej znaleźć się obowiązkowo
grzyby i wodorosty wakame. Występuje
w wielu wersjach zależnych od regionu, ale też indywidualnych upodobań
domowników; podawana jest także jako dodatek do posiłków przez cały dzień. Wietnamska
zupa pho, z wołowiny lub kurczaka z
makaronem ryżowym, przypomina trochę nasz rosół, ale zawiera więcej warzyw i
przypraw nadających jej charakterystyczny aromat. W standardowej wersji powinna
mieć w swym składzie kiełki fasoli, paprykę, cebulę i limonkę. Zamiast soli
dodaje się sos rybny, a wśród dodatków decydujących o jej niepowtarzalnej gamie
smakowej nie może zabraknąć: imbiru, cynamonu, kardamonu, czosnku, kopru,
kolendry i mięty. Pho, broni się też
w zmodyfikowanej wersji jarskiej. Z własnego doświadczenia powiem, że jest to
niezwykle rozgrzewająca zupa, idealna zarówno na rozpoczęcie chłodnego dnia, jak
i po jesiennym spacerze.
Także w Tajlandii, królestwie zdrowej kuchni, potrawy
serwowane na śniadanie, przypominają nasz obiad. Jako alternatywa dla ryżu z
warzywami ugotowanymi al dente, pierwszym posiłkiem są właśnie zupy łączące w
sobie bogactwo różnorodnych smaków: bardzo pikantnych, kwaśnych i słodkich. A
wszystko to skomponowane w zaskakująco spójną całość.
Eksperyment na śniadanie
Śniadanie to najważniejszy
posiłek dnia, zatem musi zawierać produkty o wysokiej wartości odżywczej.
Przeanalizujmy własne nawyki kulinarne i zastanówmy się, czy to co sami spożywamy
rano, a także serwujemy naszym najbliższym istotnie będzie właściwą bazą
energetyczną na początek dobrego dnia…
Tam, gdzie klimat teoretycznie raczej by zachęcał do
konsumpcji schłodzonego jogurtu na śniadanie je się gorące, a nawet
rozgrzewające zupy. W Kolumbii, niczym w naszych bardziej tradycyjnych domach pierwszym
posiłkiem jest zupa mleczna changua,
ale z dodatkiem wody, jaj, szalotki, soli i pieprzu. Czy to nie zdrowsza
alternatywa dla gotowego musli zalanego sztucznym miodem i syropem glukozowo –
fruktozowym?
W Korei często pojawia się rano na stołach, oprócz ryżu, jaj
sadzonych i grzybów, bardzo pikantna zupa kimchi
na bazie miejscowej kapusty kiszonej z
czosnkiem i koreańskim chilli. W oryginalnej wersji, większość z nas nie byłaby
w stanie delektować się jej ostrym smakiem, ale można dostosować ją do realiów,
ponieważ jest naprawdę rozgrzewająca. A gdyby tak rozpocząć dzień od jednej z
najstarszych zup polskich: kapuśniaku, czy krupniku?
Bez względu na to, czy odważymy
się tej jesieni na modyfikacje naszego jadłospisu, warto zapoznać się z
rozgrzewającymi przyprawami, które możemy dodawać do naszych posiłków. Goździki
będą niezastąpione do deserów, marynat, czy zupy owocowej. Świetnie wzbogacają
też smak klasycznej czarnej herbaty, wrzucone po 3 – 4 do szklanki. Cynamon, najstarsza przyprawa świata, o
udowodnionym działaniu antybakteryjnym, jest obowiązkowy nie tylko do szarlotki.
Doskonale komponuje się z kawą, grzanym winem i piwem, doda też aromatu każdej
zupie mlecznej. Pieprz Cayenne i kurkuma uatrakcyjnią potrawy mięsne, ryż, ale też
tradycyjną pomidorówkę. Kolenda i imbir, coraz częściej używane są jako
kulinarne dodatki uniwersalne.
Tekst napisany na zamówienie "Gazety Polskiej Codziennie" (nr 254/29-30/10/2016)
Nie jadałam zupy mlecznej , bo źle reaguję na mleko :/ .
OdpowiedzUsuńZgadzam się natomiast zdecydowanie z przedstawionymi przez Ciebie walorami NATURALNEJ zupy :)
Oj, to przykre... ;-(
OdpowiedzUsuńJa odpukać, mogę spożywać mleko bez ograniczeń, ale nie powinnam jeść zbyt tłusto i ostro. Za to gdy gotuję zupy, często ponosi mnie fantazja i ten rodzaj potrawy szczególnie inspiruje do improwizacji ;-) Wymyśliłam już całkiem sporo zjadliwych zup!