Tydzień temu, Wisła osiągnęła rekordowy poziom 40 cm . Tym razem wybrałam się
na Most Poniatowskiego i zeszłam na plażę, by z tamtego punktu miasta przyjrzeć
się wysychającej wizytówce stolicy.
Ostatnie dni lata, zwabiły na złocisty
piach, licznych wypoczywających. I choć temperatura w słońcu zbliżała się do +
40 stopni C, dostrzegłam, że prawie wszyscy mają stopy uwięzione w zakrytych
butach. To zapewne stali bywalcy, którzy wiedzą, że oprócz piachu
przesypującego się pomiędzy palcami, można znaleźć i takie pozostałości po
ludziach:
Wszelkie odcienie szkła, pety, oraz kapsle. Te ostatnie,
wbite w piasek jak barwna mozaika, robią szczególne wrażenie. Oto sztuka
nowoczesna! Oto nowoczesny człowiek! Podziwiać spontaniczny efekt, zakrywać
oczy i nie widzieć, czy płakać nad naturą niszczoną przez kulturę? Ja z
pewnością musiałam omijać, by nie rozpruć sobie stopy w lekkim sandałku…
Przychodziłam tutaj jako studentka. Śmieci było wtedy mniej,
bo i ludzi mniej. Także w tym przypadku widać, że przyroda zyskuje tym więcej,
im rzadziej ma do czynienia z człowiekiem…
Na sąsiednich fotografiach, a także pierwszej prezentowanej w tym poście, widzimy sterczące z resztek wody, dawne elementy konstrukcyjne mostu.
Wstyd z tymi śmieciami. Ale widziałam w telewizji, że sprzątają.
OdpowiedzUsuńNiestety, na żywo wygląda to trochę mniej estetycznie... ;-(
OdpowiedzUsuń