niedziela, 24 czerwca 2018
UWAGA: Ściema!
Wpis ten, z dużym prawdopodobieństwem, doczeka się swojej kontynuacji ponieważ, sięgając z zasady po tzw. zdrową żywność, wciąż natykam się na tematycznych półkach, na takie kwiatki, jakie wybiórczo zaprezentuję poniżej... Asortyment żywności "bio", czy "eko", z miesiąca na miesiąc, zajmuje coraz więcej przestrzeni nawet w tanich supermarketach. Co szczególnie cieszy - to widok takich artykułów w naszych koszykach. Nic dziwnego, że w dobie epidemii raka, nie chcemy już dłużej być konsumentami śmieciowej żywności i czynnie wspomagać onko-biznesu.
Pamiętajmy jednak, że to, co wydaje się zdrowe z nazwy, nie zawsze jest całkiem zdrowe w praktyce. Dlatego proszę Was - nie ufajcie ślepo zachęcającym tytułom w stylu: "bez konserwantów". Czytajcie etykiety!!!
Owocowa herbatka, którą kupiłam, by rozgrzać się i wzmocnić w trakcie trwania lutowej grypy. A, że z gorączką musiałam wyjść z domu, nie miałam siły, ani czasu na czytanie składu. Zaufałam nazwie, w której tkwiło bezpieczne niczym polisa na życie słówko :"bio".
To był błąd. Zdrowotna herbatka zawiera rakotwórczy kwas cytrynowy - E 330, który w krajach starej UE, jest już dawno zakazany. Zerknijcie pod tag "śmieci spożywcze", a znajdziecie wpisy na temat tego uniwersalnego destruktora. Dredy stają mi dęba na głowie, gdy pomyślę, ile tego świństwa zjadłam w swym nie tak krótkim już życiu, w tych latach, w których nie czytałam jeszcze etykiet, a nawet, jeśli już to robiłam, nie miałam świadomości, co kryje się pod symbolami "E"... ;-(
O mega kuriozum, otarłam się w sklepie ze zdrową żywnością w moim miasteczku. Co, jak co, ale takie miejsca powinny być niczym zdrowotne sejfy - bezdyskusyjnie bezpieczne i budzące zaufanie. Cóż... Chcąc wzmocnić włosy i paznokcie, kupiłam sok tłoczony bezpośrednio z pokrzywy. Zapłaciłam i zanim schowałam butelkę do torby, zerknęłam na etykietę. Całkiem odruchowo. Choć na zewnątrz było + 40 stopni C, chyba ze złości i niedowierzania zrobiło mi się zimno. Płyn zawierał kwas cytrynowy!!!
Pan sprzedawca na moje zdziwienie odparł, że przecież, bez takiej konserwacji, sok zepsułby się po upływie doby. Burknęłam, że wieki temu wymyślono niezawodną metodę przedłużenia trwałości produktów spożywczych - PASTERYZACJĘ. Wymienił mi sok, na utrwalony techniką pasteryzacji, właśnie - firmy Polska Róża. Cena podobna, smak super i zero trucizny... Dobrze, że był wybór, w przeciwnym razie musiałabym zasuwać po pokrzywę do naszego lasu ;-S
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.
OdpowiedzUsuńZ duuuużym opóźnieniem, ale serdecznie dziękuję :-)!
OdpowiedzUsuń